poniedziałek, 5 stycznia 2009

pomnik i Sylwetki



To pomnik Jana Nepomucena w Ustce. W kwietniu 2008 już już... mieli go rozbierać, ale przybył jakiś tam prałat i pomnik uratował. Znaczy zaraz uratował... Janek pewnie by się przeniósł przed kościółek czy coś, zamiast szpecić/upiększać (niepotrzebne skreśl) usteckie molo.

Tu artykuł na ten temat plus foty - http://www.gp24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080415/USTKA/645869442

Zanim prałat przybył by nie dopuścić do niecnego czynu robotnicy trochę już tam podziałali. I trafili na skarb. Reszta to wycinki opowieści fotoreportera, którzy przyniósł zdjęcia, wycinki zresztą, bo nie wiem ile zapamiętałam i czy dobrze.

W pomniku znaleziono list, list i wisiorek. List miłosny, gwoli ścisłości. Ot, zwyczajne na usteckie stany wakacyjne. Wystarczy się przejść w co jaśniejszy dzień - na żółtych rurach mola powypisywane adresy (Andrzej z Krakowa lipiec 2004), wyznania miłosne młodych ludków z całej Polski (Tadek z Zakopca kocha Jolę z Zimowisk). Więc liścik miłosny schowany przy pomniku, nic bardziej zwyczajnego. Jeno wzniosłości dodawał owy wisiorek.

Schowany w woreczku foliowym, na końcu liściku na czerwono odpowiednia adnotacja, coś w stylu: jeśli znalazłeś owy list, możesz wziąć wisiorek, to Ci zostanie wybaczone, ale racz zostawić list na swoim miejscu.

Pytałam się kolegi czy czasem czegoś nie przekręcił, że może koleżanka koleżance, ale nie. Był to list miłosny dziewczyny do dziewczyny. Tu już zwyczajność mniejsza.

Wyobraziłam sobie wpierw taką dziewiętnastolatkę, dojrzałą na swój wiek, która jednak ostatnim wyrywem wakacyjnej romantyczności chciała zostawić ślad swojej miłości.

Ciekawe ile ma teraz lat i czy pamięta o tym liście? czy przybyła w jakiś letni czas by sprawdzić czy kartka z wyznaniem wciąż jest, a może zabrała ją z powrotem? a może bardziej prozaicznie: jakieś łobuzy wyrzuciły znalezisko robotników (po odnalezieniu woreczek z listem i wisiorkiem został odstawiony na swe miejsce). A może tamta druga odnalazła papierowe wyznanie?

Prałat, który wyrwał się do ratowania jankowego pomnika z drewna, twierdzi, że Nepumocen uratował w 2008 roku Ustkę przed zimowymi cofkami morza do portu.

Wersja alternatywna: autorka lub adresatka listu przybywa któregoś razu na usteckie molo, w wiadomym celu. Ale pomnika nie ma. Prałat nie zdążył na czas, ludzie nie wstawili się za drewnianym Janem - więc i po liście nic nie zostało.

Czy w takim razie groziłyby Ustce cofki morza? Kawałek drewna jakiegoś świętego kolesia, obciosany ręką niesławnego twórcy... Zalany port i złamane serca.

W artykule autor napisał, że ludzie płakali gdy zobaczyli robotników zabierających się za rozebranie pomnika. Coś jest na rzeczy.


---------------------
Sylwetki

a tu odkrycie moje niedawne, znalazłam gdzieś se, znalazłam i więcej fajnej muzy, ale na początek po polsku. polecam przesłuchanie całości, mnie się podoba ostatnio drugi kawałek, ten o Mietku

  

Brak komentarzy: