czwartek, 15 stycznia 2009

przychodzę do was z muzyką (3) - black and white videoclips

Zgodnie z przyrzeczeniem: magiczne klipy B&W z epoki, gdy był sens robić takie klipy. Na początek klasyka (co tu nie będzie klasyką??) - Black "Wonderful life".


-------------
Phil Collins "Another day in paradise". Wątpię by klip owy zrobił na mnie takie wrażenie gdym dziecięciem była, gdyby operował kolorem.


-------------

Tears For Fears - "Woman in chains". Tu jakikolwiek komentarz będzie zbędny.


----------

Najlepsze na koniec. Nie dość, że najlepsza piosenka pop tego wszechświata, to jeszcze najlepszy klip czarno-biały EVER. Co było do wykorzystania, zostało wykorzystane. Prawdziwy klip tych czasów. W porównaniu z dzisiejszymi tworzywami człeka łapie za serce: to jakby porównywać obrazy de Sici z filmami Danny'ego Boyle'a.


--------------------------

Wszystkie te klipy są do siebie bardzo podobne technicznie i wykonawczo (może oprócz "Another day...", który jest bardziej clipo-podcastem.

Zdjęcia są zrównoważone, zwolnione, kręcone statycznie, z jednego miejsca (ewentualnie ze spokojnym "przesuwem")- wędrująca kamera, jak ja to nazywam "panoramowanie". Wszystko współgra z muzyką. obraz, choć jak widać robiony oddzielnym nakładem sił, jest przygotowany pod muzykę. Bardziej bierze to się z rozumienia emocji i treści piosenki, mniej wnikania w jej rytmiczny i melodyczny układ, choć żaden z tych filmów nie mierzi niedostosowanym montażem, wprost przeciwnie.

Filmy starają się uważnie zobrazować to, o czym opowiadają słowa i muzyka piosenki. Dziś często rządzą klipy "ilustracyjne", nie ważne o czym artyści świergolą, wystarczy jakiś ładny widoczek, postawić zespół, parę statystów i klip gotowy.

Nie oznacza to, że takich rzeczy to już nie kręcą. To znaczy, jasne, że nie kręcą. Kręcą inne i inaczej. Nie znaczy, że gorzej. Inaczej.

Ale to właśnie te klipy najbardziej lubię. Są porywające i na kilka minut udowadniają, że różne odcienie szarości są najbardziej barwnymi kolorami świata muzyki.

Brak komentarzy: